Prosty pszenny chleb to ulubione pieczywo mojego męża i córki. Musi mieć chrupiącą skórkę, być bardzo puszysty i ładnie wyglądać, wtedy znika zanim zdążę się zorientować. Z okazji Światowego Dnia Pieczenia zagościł na naszym śniadaniowym stole. Wyszedł wyjątkowo pyszny, więc szybko dzielę się przepisem!
Uwielbiam bakłażany. Od najprostszych upieczonych w całości na grillu, przez baba ghanoush, ratatuj po wersje z ostrymi sosami w stylu azjatyckim. Są delikatne, kremowe i bardzo wszechstronne. Trzeba tylko pamiętać, że wrzucone na patelnię z litrem oliwy zachowają się jak gąbka, a pieczone w plastrach w piekarniku bez soli i chociaż muśnięcia ich oliwą po wierzchu będą suche i twarde. Najsmaczniejsze są małe, młode okazy. Nie mają one charakterystycznej goryczki. Jednak nawet jeśli macie trochę bardziej dojrzały egzemplarz to wystarczy go posolić i odstawić na 10 minut, a następnie opłukać pod wodą. Tym razem szukałam czegoś szybkiego i prostego na obiad, więc padło na pieczone plastry bakłażana z sosem pomidorowym, z dodatkiem serów, które trochę już zalegały w lodówce. Wyszło pysznie!
Przy przygotowaniu tych bułeczek największą frajdę miała moja córka, która najpierw wsypywała wszystkie składniki do miski, a później ugniatała, rozrywała, sklejała ciasto. Po tych zabawach nawet postanowiła, że spróbuje efektów swojej pracy! Dzięki temu, że bułeczki są najpierw parzone w wodzie z cukrem i solą, a następnie pieczone w piekarniku ich skórka nabiera fajnego koloru i delikatnie słodkiego smaku. No i pięknie pękają przy pieczeniu, a to gwarantuje, że zrobią wrażenie na gościach jeśli podacie je na imprezie :)
Nie jestem wielką fanką słodyczy, ale mam słabość, do drożdżowych wypieków. Gdy uda mi się położyć córkę na drzemkę lubię usiąść z kubkiem kawy i słodką bułeczką chociaż na chwilę i odsapnąć. Zazwyczaj wtedy przygotowuję dla Was przepisy, lub zabieram się za moją drugą pasję czyli haft soutache, którym od kilku lat tworzę biżuterię. Drożdżowe bułeczki są też fajną, wygodną przekąską gdy jedziemy na działkę, lub gdy wybieramy się na dłuższy spacer. No i ten ich zapach… zróbcie sobie koniecznie!
Ostatnio obejrzałam z Aurelką bajkę o pewnym sympatycznym szczurku, którego wielką miłością było gotowanie. Myślę, że nie jestem jedyną w której mały gryzoń wzbudził apetyt na jego popisowe danie czyli francuski gulasz warzywny ratatouille. Robiłam go już wielokrotnie i choć nigdy (do tej pory) nie chciało mi się bawić w układanie warzyw w formie, to zawsze efekt końcowy był wspaniały. Nawet Aurelka zjadła dużą porcję, chociaż w swoim zwyczaju powybierała paprykę i bakłażana, a cukinię ułożyła na boku talerza by przypadkiem jej nie spróbować. Uroki gotowania dla małego krytyka kulinarnego ;)
Kwasek to zupa, na którą przepis wyniosłam z rodzinnego domu. Gotowała go najczęściej Babcia i ona jest też mistrzynią w jego doprawianiu. Sekret tej zupy tkwi w balansie smaku słodkiego-kwaśnego i słonego. Żadnego z nich nie powinno być zbyt dużo, ale zupa nie może być mdła. Najwięcej zależy od kapusty. Jedna będzie bardzo słona i kwaśna, inna znów delikatniejsza w smaku. U mnie w domu kwasek był zawsze jarski, ale jeśli lubicie możecie dodać do niego podsmażone skwarki, ale pamiętajcie, że to nie kwaśnica, umiar jest tutaj bardzo ważny!
Moja Babcia robi najlepszą marchewkę z groszkiem na świecie i chociaż bardzo bym chciała to nie udało mi się jej dorównać. Ja robię więc po swojemu i mogę chyba powiedzieć, że moja wersja tego popularnego dodatku do obiadu jest całkiem niezła. Moim sekretnym składnikiem jest świeży tymianek! Dzięki niemu danie jest świeże i bardziej wyrafinowane w smaku. Podzielę się więc z Wami moim, może nie najlepszym, ale też całkiem dobrym przepisem