To jest ciasto, które można zjadać z odrobinę mniejszymi wyrzutami sumienie – no bo przecież szpinak! Właściwie to prawie jak sałatka! Ja tort piekłam w listopadzie, gdy jeszcze na ogródku mojej Mamy można było znaleźć resztki kwiatów, ale myślę, że jeśli je pominiecie lub zastąpicie większą porcją owoców to ciasto na tym nie straci.
Dzisiaj szybki przepis na dodatek/sos do obiadu, który możemy podać zarówno półtorarocznemu (a nawet młodszemu ograniczając jedynie użycie soli) dziecku jak i dorosłym. Na dodatek to bomba witamin, która przyda nam się gdy na dworze plucha.
Kilkukrotnie wysiewałam w ogródku dynię piżmową, ale chyba nie podoba jej się towarzystwo innych warzyw… albo dziecka obrywającego kwiatki i listki… Cieszy mnie więc to, że w moim mieście jest fajny, duży zielony ryneczek, na którym można kupić naprawdę dobrej jakości warzywa. Naprawdę polecam Wam wyszukanie jakiegoś dobrego zieleniaka, albo targowiska, bo marketowe warzywa smakują zupełnie inaczej i nigdy nie wiadomo jakim cudem wyglądają jak z obrazka. Aurelka nie jest wielką fanką dyni, ale w takim wydaniu nawet postanowiła zjeść jej kawałek, więc tym bardziej polecam!
Słodka, pikantna, kremowa, ale też świeża w smaku dzięki dodatkowi imbiru – taka właśnie jest ta zupa. Przygotowując ją miałam nadzieję, że posmakuje również mojej córce, ale Aurela gdy tylko ją otrzymała na talerzyku przekazała mamie wyrazy uznania za starania włożone w posiłek oznajmiając głośno „nie”… nie udało mi się przekonać żeby jej spróbowała, ale mnie i mężowi smakowała. U młodej wciąż królowa zup jest jedna i zwą ją POMIDOROWA! No nic, spróbuję za jakieś pół roku 😉
Jeszcze dwa lata temu przynajmniej dwa razy w tygodniu w moim domu pachniało świeżo wypiekanym chlebem. Później pojawiła się moja mała księżniczka i wywróciła nasze życie go góry nogami. Obecnie znacznie częściej odwiedzamy okoliczne piekarnie, przy okazji kupujemy bułkę, której do domu przynosimy co najwyżej mały kawałek, ale za to dziecko ma za sobą spacer i drugie śniadanie ;) Zdarzają się jednak takie dni, gdy dziecko postanawia zająć się chwilę zabawkami albo kotami i mama może pobawić się z drożdżami.