
Jeszcze dwa lata temu przynajmniej dwa razy w tygodniu w moim domu pachniało świeżo wypiekanym chlebem. Później pojawiła się moja mała księżniczka i wywróciła nasze życie go góry nogami. Obecnie znacznie częściej odwiedzamy okoliczne piekarnie, przy okazji kupujemy bułkę, której do domu przynosimy co najwyżej mały kawałek, ale za to dziecko ma za sobą spacer i drugie śniadanie ;) Zdarzają się jednak takie dni, gdy dziecko postanawia zająć się chwilę zabawkami albo kotami i mama może pobawić się z drożdżami.

