Wyobraźcie sobie burgera, z pyszną bułą i kotletem… i coś by się do niego przydało? Majonez? Musztarda? Cebulka? No też, ale jak dla mnie obowiązkowym jest ogórek konserwowy! Pyszny, kwaśny, octowy, chrupiący. Sklepowe są zbyt słodkie i malo doprawione. Wyciągnęłam więc zeszyt z przepisami mojej Mamy i oto przed Wami najlepsze ogórki konserwowe! Przy okazji zrobiłam też kilka słoiczków z patisonami. Na zimę będą jak znalazł.
Robicie słoiczki na zimę? Ja wyniosłam z domu tę tradycję i gdy dopada mnie klęska urodzaju w sezonie letnim pasteryzuję zawsze dobroci, w które obrodził mój (i często też Mamy) ogródek. W tym roku moje truskawki się zbuntowały i owoców mamy tyle ile Aurelka jest w stanie zjeść na bieżąco, ale za to u Mamy tak obrodziły, że obie mamy co robić. W tym sezonie nie przygotowuję tradycyjnych dżemów, bo nie zjedliśmy jeszcze wszystkich z ubiegłego roku. Znacznie więcej wypiliśmy kompotów. Żeby nie były nudne dodałam do nich trochę mięty.
Gdy myślę o daniach, które kojarzą mi się z dzieciństwem i domem rodzinnym na myśl przychodzą mi ogórki kiszone. Gdy tylko w ogródku pojawiały się małe zielone skarby Mama wyciągała duży, gliniany garnek, wielki kamień, Tata szedł wykopać chrzan i robione były kiszone. Następnie garnek ustawiany był na posadzce w piwnicy i kilka razy dziennie odwiedzany przez domowników. Ja najbardziej lubiłam ogórki po 2-3 dniach. Takie jeszcze małosolne, chrupiące. Gdy już minęło kilka dni na obiad robiona była ogórkowa do której zawsze Mama i Babcia dolewały wody po ogórkach. Jejku, jak ja uwielbiałam tę zupę! Moja Mama awansowała oczko wyżej w kiszeniu ogórków i w ubiegłym roku przechowywała je przez całą zimę w studni, a ja…co roku przynajmniej kilka słoiczków muszę ukisić.
Syrop z kwiatów czarnego bzu to nasz ulubiony dodatek do wody w upalne dni i do ciepłej herbaty jesienią i zimą. Ma niesamowity zapach, można nim śmiało aromatyzować wypieki. Właśnie zaczął się sezon na piękne, białe baldachy, więc koniecznie zróbcie kilka słoiczków!