Od kiedy postanowiłam, że chciałabym, żebyście zajrzeli do naszej domowej kuchni, mój mąż powtarza żebym podzieliła się z Wami tym przepisem. Moussaka to jedno z jego ulubionych dań. W Grecji spotkacie się często z wersją, w której dolną warstwę tworzą podgotowane i pokrojone w plastry ziemniaki, ale Sławek woli wersję z cukinią i bakłażanem. Taka zapiekanka idealnie się sprawdzi, gdy oczekujecie na wizytę gości. Można ją przygotować wcześniej i tylko podpiec w piekarniku tuż przed podaniem. Łatwo ją też zweganizować jeśli nie jecie mięsa.
Dzisiaj przepis na zapiekankę pełną smaków. Jest i kwaśna od pomidorów, słona dzięki boczkowi i kaparom, słodka od ricotty, a dodatkowo wyperfumowana czosnkiem i pietruszką. Takie danie świetnie sprawdza się, gdy odwiedzają Was goście. Można ją przygotować wcześniej i lekko podgrzać w piekarniku, albo podać na zimno. Będzie do niej świetnie pasować lekko kwaśna i odświeżająca sałatka z winegretem i lampka dobrego wina 😉
Powoli zbliża się Wielkanoc, a co się z tym wiąże zaczynamy szukać przepisów na dania, które możemy podac na świątecznym stole. Moja siostra jest mistrzynią w robieniu kaczki. Mój mąż zawsze się nią zajada, gdy wpadamy do nich na wizytę, a później w domu słyszę, żebym zapytała o przepis, bo u siostry to ta kaczka taka miękka i dodatki tak jakby lepiej dobrane, doprawiona dobrze. No to trochę się zainspirowałam jej przepisem, ale nie piekłam kaczki w całości, bo u nas w domu po prostu nie miałby jej kto zjeść. Sławek nie jest fanem modnej ostatnio różowej w środku piersi kaczki. Woli gdy jest ona długo pieczona, a wcześniej wymoczona w solance. W piekarniku dołączyły do niej tym razem pomarańcze i goździki, a na talerzu podałam ją z kluseczkami marchewkowymi i buraczkami w śmietance. Jeśli nie jecie mięsa możecie w ten sam sposób upiec tofu, albo przygotować pieczeń z seitanu.
Czasem nie mam już pomysłu na obiad dla córy. Przy takiej paskudnej pogodzie jaką mamy w ciągu ostatnich dni brakuje nam spacerów, a co za tym idzie też apetytu. Ratują nas różnego rodzaju kluski, których Młoda jest wielbicielką. Dzisiaj leniwe!
Kuchnia indyjska to stan umysłu, nie tylko przepis. Długo nie mogłam zrozumieć jak tak duże ilości przypraw dodawane do jednego posiłku mogą stworzyć coś co nie jest przekombinowane. Zmieniło trochę moje podejście to gdy mogłam zobaczyć jak dziewczyna o hinduskich korzeniach przygotowywała dla nas masala chai. Nie było tam odmierzania ile goździków, ile cynamonu czy pieprzu dodać. Spoglądała do pojemniczka z przyprawami i sypała od serca wszystkiego. No i efekt był niesamowity. W życiu nie piłam tak mocnej, aromatycznej herbaty. Ugotowała też kilka potraw, których mogłam spróbować. Nic w kuchni nie było dla niej problemem, a gotowanie przychodziło jej z taką lekkością, że pozazdrościłam jej talentu i sama zaczęłam częściej kombinować w kuchni.
Wszyscy kochamy makarony! Może nie aż tak bardzo jak Włosi, ale potrafimy docenić ugotowane al dente spaghetti z pszenicy durum. Młoda najbardziej lubi je bez dodatków, albo ze szpinakiem podanym obok, ale makaron z tym sosem wyjątkowo jej smakował. Jest ona naprawdę surowym krytykiem, więc łapcie szybko przepis i biegnijcie po owoce morza, cytrynę i pietruszkę!
Mojej córce rozszerzałam dietę metodą blw, więc przerobiłyśmy całą masę różnego rodzaju placuszków i kotlecików. Pamiętam jak dziadkowie zachwycali się młodą pałaszującą brokuły, które były jej pierwszym ulubionym daniem. Siostra żartowała, że od razu widać, że to dziecko weganki. Minęło kilka miesięcy, dziecię popróbowało nowych smaków i okazało się, że najlepszymi warzywami są… ziemniaki, ewentualnie awokado i oliwki. No i zaczęło się kombinowanie by przemycić do posiłku coś z tych mniej lubianych roślinek. Z kalafiorem się udało, a placuszki tak posmakowały mojemu mężowi, który zazwyczaj dojada posiłki po dziecku, że następnym razem zrobię ich znacznie więcej :)